Chcecie mieć własną cebulkę do porannej jajecznicy? Świeżutką, pachnącą i za darmo? Spróbujcie ją samodzielnie wyhodować na parapecie. To nic trudnego.
Archiwum kategorii: UPRAWY BALKONOWE
Pomidorki koktajlowe dojrzewają
Kilka zdjęć z mojego balkonowego ogródka. Pomidorki i papryczka chili.
Szkodniki na balkonie – gąsienice
Na moim balkonie pojawili się wrogowie! Małe zielone stworzenia o kosmicznym spojrzeniu, z potwornym aparatem gębowym i z gigantycznym apetytem! To gąsienice, larwy motyli, liszki, słowem – robale.
Pomidorki typy cherry na balkonie
W ubiegłym roku pierwsze próby wyhodowania własnych pomidorów na balkonie przyniosły „owoc„ – próbuję zatem i w tym sezonie, skupiam się jednak tylko na pomidorkach koktajlowych, wysokie odmiany zajmują za dużo miejsca i według mnie zdecydowanie nie nadają się na niewielki balkon. Poza tym, z wysokimi gatunkami jest więcej kłopotu, trzeba je prowadzić na jeden lub dwa pędy, podwiązywać, aby nie przewracały się pod własnym ciężarem, usuwać wilki itp.
Z odmianami niskimi właściwie nic się nie robi, rosną same, kwitną jak szalone, zawiązują owoce, wymagają minimum miejsca i wystarczy im niewielka doniczka. Nie darują tylko braku wody.
Moje tegoroczne odmiany to doniczkowe pomidorki typu cherry w kolorach czerwonym i żółtym.
Bazując na doświadczeniach z ubiegłego roku i tych zdobywanych obecnie, na balkon zdecydowanie polecam właśnie takie odmiany.
Dalsze losy pomidorów na balkonie
Upały i coś, czego nie umiem nazwać dały się we znaki moim pomidorom. To „coś” prawdopodobnie jest jakąś chorobą, objawia się żółtymi plamami na liściach i zasychaniem kwiatów, ale nie wpływa na dojrzewanie zawiązanych owoców i dotyczy tylko odmiany Costoluto Fiorentino. Pomidorki koktajlowe rosną i owocują tak, jakby miały gdzieś wszelkie susze, zarazy itp. Natomiast odmiana pomidora malinowego, zakupionego na targu powędrowała do kosza. Powodów było kilka: żółknięcie liści, kiepskie wiązanie owoców (tylko cztery sztuki) i gnicie tych i tak marnych plonów. Dzięki temu wiem, że rozsądniej będzie w przyszłym sezonie skupić się na wyhodowanych przez siebie sadzonkach. Wymaga to trochę pracy, ale efekt jest bardziej zadowalający. Podobno z takimi kupionymi sadzonkami można przynieść różnego rodzaju nieproszonych gości. Być może tak się stało i w moim przypadku.
Costoluto Fiorentino w obiektywie:
W pewnym momencie kwiaty tej odmiany przestały zamieniać się w maleńkie pomidorki, a liście pokryły się plamami. Usychały. W sieci wyczytałam, że jest to zjawisko typowe dla działania jakiegoś wirusa, a zasychanie kwiatów to „szok poinfekcyjny”. Trzeba wówczas zwiększyć dawkę nawozów azotowych. Zwiększyłam i czekam na efekty.
Wiem z pewnością, że objawy nie są powodem braku zapylania. Codziennie bowiem, na moim drugim piętrze grasuje trzmiel, a i sama nie szczędzę pomidorom potrząsania.
Wspomniane wyżej szaleństwo pomidorków koktajlowych, nota bene bezimiennych, trwa. Na dwóch krzaczkach razem posadzonych naliczyłam… 132 sztuki! Pomijam te wcześniej zjedzone.
Na dowód powyższego zamieszczam kilka zdjęć pomidorków czekających na swoją główną rolę – JAK BYĆ ZJEDZONYM POMIDOREM.
Duży okaz jest owocem wyrzuconego krzaczka. Dojrzewał na parapecie i… nie zachwycał smakiem.
Podsumowując – uprawa pomidorów na balkonie zakończyła się sukcesem, czyli zbiorem plonów. Okazała się łatwa i dostarczająca wielu przyjemności. Przy okazji dzieci miały możliwość obserwowania całego procesu wzrostu i dojrzewania tych warzyw, co w dzisiejszych czasach jest wiedzą cenną zważywszy na to, że część maluchów sądzi, że warzywa rosną… w supermarketach.
W przyszłym roku będę bogatsza o tegoroczne doświadczenia i z pewnością ponownie spróbuję swych sił w uprawach balkonowych.
Uprawa pomidorów na balkonie
Okazało się, że uprawa pomidorów na balkonie jest banalnie prosta, nawet dla zupełnych laików. Udało mi się wyhodować sześć pięknych krzaczków, które obficie kwitną i zawiązują owoce. Cztery z nich to pomidorki koktajlowe, własnoręcznie wysiane i pielęgnowane od nasionka, jeden to pomidor malinowy – odmiana Costoluto Fiorentino, również wyhodowany przeze mnie od nasionka, ostatni krzak kupiłam na targu, nie mogąc oprzeć się niskiej cenie za dużą i zdrowo wyglądającą roślinkę (1,5 pln!!!) – i to również jest pomidor malinowy.
Pielęgnacja przebiega od początku bez najmniejszych problemów, trzeba dbać jedynie o odpowiednie nawodnienie, nasłonecznienie i biorąc pod uwagę intensywny wzrost roślinek, zapewnić im należy dość dużo miejsca, choć ten ostatni warunek można pominąć, ale pamiętać wówczas należy o częstym podlewaniu.
Wysadzając roślinki na docelowe miejsca, do zastosowanego podłoża wsypałam hydrożel, aby w upalne dni oddawał roślinie zmagazynowaną wodę. Hydrożel działa podobnie do granulatu wypełniającego pieluszki dla dzieci, choć przyznać muszę, że niespecjalnie się sprawdza. Przy dużym nasłonecznieniu – mam wychodzący na zachód balkon – podlane rano rośliny więdną już około 16-tej, czyli cztery godziny od momentu, gdy słońce zaczyna świecić bezpośrednio. Ponieważ przez znaczną część dnia nie ma mnie w domu musiałam znaleźć jakiś sposób, aby krzaczki nie więdły. Świetnie sprawdziły się butelki po soczkach typu Kubuś. Niewielki otwór w korku przepuszcza wodę tylko wtedy, gdy roślina jej potrzebuje.
Dodatkowo, przesadzając rośliny, pod każdy krzaczek włożyłam skórkę z banana, jako bogate źródło potasu, za którym pomidory przepadają, a który w procesie rozkładu uwalniany jest stopniowo. Ponadto od czasu do czasu zasilam rośliny wieloskładnikowym nawozem mineralnym. Najlepiej byłoby unikać wszystkiego, co nie jest do końca naturalne, ale mieszkając w bloku raczej trudno o kompost, a granulowany obornik… no nie wiem 🙂
Usuwanie zbędnych odrostów – wilków
Pomidorki, w miarę wzrostu wypuszczają zbędne odrosty, inaczej mówiąc wilki, które koniecznie trzeba usuwać, aby roślina skupiała swoje siły na jednym bądź dwóch pędach. Usuwanie wilków należy wykonywać poprzez ich odłamywanie. Używając nożyc zostanie kawałek pędu, w którym może rozpocząć się proces gnicia, w oczywisty sposób osłabiający roślinę.
Pomidory trzeba koniecznie przywiązać do dość solidnych patyków, aby własnym ciężarem nie zrobiły sobie krzywdy.
Zapylanie
Pomidory są samopylne, zatem do zawiązywania się owoców nie są im niezbędne owady. Wystarczy mocniej potrząsnąć krzaczkiem lub delikatnie potrącać kwiaty. Tak też zrobiłam i mam na krzaczkach owoce. Są jakieś preparaty pomagające w zapylaniu kwiatów i wpływające na znaczne zwiększenie plonów, ale nie jestem do nich przekonana.
A oto moje plony 🙂
I na koniec – aksamitki odstraszają szkodniki – czy to prawda, nie wiem, ale posadziłam je po kilka w każdym pojemniku z pomidorami i na razie żadnego niepożądanego robactwa nie zauważyłam.
Uprawa szpinaku na balkonie, naleśniki ze szpinakiem i białym serem
Szpinak – samo zdrowie i… niemiłe wspomnienie z przedszkola 🙂 Takich, którzy lubili zieloną paćkę, no cóż… nie znam. Szczęście, że człowiek w końcu dorasta i do smaków podchodzi z rozumem, a nie tylko wzrokowo.
Ponieważ i ja, jako osoba dorosła i „rozumna” lubię szpinak postanowiłam zasiać go na balkonie. Wykiełkował i rośnie, powoli wprawdzie, ale mamy dopiero czerwiec, myślę więc, że spokojnie zdąży być zjedzony.
Rozmiar mojego szpinaku nie pozwala jeszcze na jego zjedzenie, ale na targu można za przyzwoite pieniądze kupić piękne liście. Co z nich zrobić? Na przykład NALEŚNIKI Z BIAŁYM SEREM I SZPINAKIEM. Danie szybkie i pyszne. Wystarczy:
- usmażyć naleśniki według własnego przepisu
- szpinak umyć odłamując łodyżki i odrzucając uszkodzone liście, pokroić niezbyt drobno
- na patelni roztopić masło, wrzucić szpinak i smażyć go około 4-5 minut, do widocznego „skurczenia”
- dodać posiekany czosnek i rozkruszony biały ser
- doprawić solą i pieprzem
- chwilę smażyć do połączenia składników, ale nie za długo
- przełożyć na usmażone naleśniki i zawinąć według upodobań
Smacznego!
Sałata na balkonie
Zamieszczone poniżej zdjęcia są dowodem na to, że uprawa sałaty na balkonie nie jest ani trudna, ani szczególnie wymagająca. Trzeba wysiać nasionka, podlewać, przepikować i czekać cierpliwie. Z nasionek wysianych w marcu mam oto takie plony.
„Potrzeba matką wynalazków” – tak też i u mnie się stało. Zabrakło mi doniczek, wykorzystałam więc butelki po wodzie mineralnej. Pomysł się sprawdził, sałata w butelkach rośnie 🙂 Może nie wygląda to pięknie, ale rosnące liście w pewnym momencie zakrywają plastik.
A tutaj sałata leży sobie w suszarce i czeka na wirowanie.
Suszarka do sałaty sprawdza się świetnie. Problem osuszania ręcznikiem papierowym odpada zupełnie. Osuszona sałata nie jest pognieciona, ale zachowuje swój naturalny kształt. Wystarczy odrobina śmietanki, jogurtu lub oliwy i danie gotowe.
Papryka czerwona – wysiew
Moje dzieci uwielbiają paprykę, biorą ją w rączki i zjadają niczym jabłko, obowiązkowo więc powinna pojawić się na liście moich upraw balkonowych. Odmiana, którą kupiłam ma być średnio wczesna, czyli zbiór będzie możliwy począwszy od lipca aż do października. Tak przynajmniej producent napisał na opakowaniu.
Ponieważ nasiona papryki są stosunkowo duże, zasiałam je od razu do kubeczków po serkach, aby uniknąć konieczności pikowania, następnie przysypałam cienką warstwą ziemi i podlałam.
Za mniej więcej dwa tygodnie zdam relację z poczynać tegoż warzywa.
Trzy tygodnie po wysiewie nasion
Minęło trzy tygodnie od momentu wysiania nasion. W tym czasie wiele mądrego udało mi się wyczytać i zobaczyć w sieci. Niesamowite, jakich fascynatów można spotkać – godne pozazdroszczenia i naśladowania.
Moje plany na uprawy balkonowe z dnia na dzień wraz z pogłębianiem tematu ulegają zmianom. Z pewnością dodam do nich truskawki. Podobno odmiana ALBION świetnie sprawdza się w pojemnikach, dlatego też dziś ją zamówiłam. Ponadto zamierzam zmierzyć się z uprawą pomidora COSTOLUTO FIORENTIONO. Oglądałam wyjątkowo zachęcający filmik, w którym właścicielka pomidorowych upraw wychwalała jego walory smakowe i nie tylko.
A oto i moje 3-tygodniowe siewki.
Przepikowane do kubeczków po serkach pomidorki koktajlowe. Nie chciałam zbyt dużo inwestować w wielodoniczki i inne ogrodnicze gadżety z uwagi na pierwsze kroki w temacie. Jeśli się powiedzie, w przyszłym roku podejdę do sprawy profesjonalnie. Z wysianych nasion wzeszły chyba wszystkie, zostawiłam sobie 8 najmocniejszych. Mój mały balkon raczej ich nie pomieści, ale są już zainteresowane osoby.
Przepikowana sałata też ma się dobrze. W tym przypadku również zastosowałam kubeczki po serkach. Na dzień dzisiejszy pozostawiłam 10 najładniejszych sztuk.
Kolendra zaczyna wypuszczać liście właściwe, które po potarciu wydzielają wspaniały zapach. W kuchni najczęściej używam jej w potrawach rybnych i w meksykańskiej potrawie fajita.
Koper rośnie jak szalony, ma już pierwsze delikatnie listki, brakuje jedynie młodych ziemniaczków.
Pory to temat, którego jeszcze nie zdążyłam zgłębić. Są szkoły, które mówią, że pikować należy, są też takie, które wręcz potępiają te zabiegi. Aby przekonać się osobiście, część siewek pozostawiłam w pierwotnych doniczkach, a kilka sztuk przepikowałam do plastikowych kubeczków. Pozostaje czekać na efekty.
Oregano wykiełkowało szybko i zupełnie stanęło, ani drgnie. Nie wiem co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Poczekamy, zobaczymy.
Bazylia… na nią czekam z największym utęsknieniem.
Rzodkiewka na balkonie musi być obowiązkowo. Do doniczki wysiałam ją w ramach testu, a teraz czekam na wiosnę, aby w skrzynce posiać równiutki rząd tych pyszności.
I jeszcze szczypior, zawiódł na całej linii. Większość nasion w ogóle nie wzeszła, a te, którym się udało już bardziej marne być nie mogą. Ponowię próby i zasieję raz jeszcze.
Na koniec pochwalę się bujną natką, którą udało mi się wyhodować z korzeni wsadzonych do doniczki. Natka smakuje wybornie i wyjątkowo szybko rośnie.