Wprawdzie dopiero styczeń, ale o wakacjach warto już pomyśleć. Dla wielu osób, w kontekście planowania urlopu, na pierwszym planie pojawia się pytanie skąd wziąć pieniądze. Moja rodzina nie różni się od innych w tym temacie. Na pieniądzach nie śpimy, nie przelewa się, nie mamy też fundatora, musimy sobie po prostu za-ro-bić (czyt. zaoszczędzić). Aby wydatek nie bolał korzystam z kilku sposobów oszczędzania. Podzielę się nimi, może komuś się przydadzą.
W naszym przypadku sprawa jest prosta: uwielbiamy polskie morze i staramy się każdego lata pobyć tam choć kilka dni. Ubiegłego lata mieliśmy szczęście spędzić na plaży prawie trzy tygodnie i taki sam zamiar mamy w tym roku. Wyjazd nie należy do tanich, ale przesadnie drogi też nie jest biorąc pod uwagę lokalizację (40 metrów do plaży). Jeśli ktoś zastanawia się gdzie jechać z dziećmi nad morze, służę radą.
Do sedna – jest styczeń, do wakacji pozostało sześć miesięcy, jest czas, aby zgromadzić pieniądze bez zbytniego napinania się. Co robię?
- Sprzedaję używane rzeczy na Allegro i OLX. Na pewno w każdym domu znajdzie się coś, co można sprzedać, zwłaszcza są to dziecięce rzeczy, ubranka, buty, zabawki.
- Oszczędzam drobiazgi – w szufladzie kuchennej z przyprawami (!!!) trzymam słoik, do którego wrzucam codziennie wszystkie drobiazgi jakie mam w portfelu. Raz jest to kilka groszy, a raz kilka złotych. Mając uzbieraną „kupkę” drobiazgów wymieniam je w sklepie, a „grube” pieniądze wpłacam do banku awaryjnego*.
- Oszczędzanie groszowe – codziennie przelewam z konta osobistego do banku awaryjnego końcowki groszy do pozostawienia pełnych złotych. Jeśli mogę sobie pozwolić przelewam też złotówki do pozostawienia pełnym dziesiątek złotych. Przykład: na koncie mam 245,50 – przelewam 5,50.
- Oszczędzanie ustalonych kwot. W tym przypadku chodzi o ustalenie kwoty, którą będziemy mogły przelać każdego tygodnia do banku awaryjnego. U mnie jest to 25 zł pobierane z budżetu tygodniowego. Każdy, w zależności od możliwości, może oszczędzać mniej lub więcej.
*Bank awaryjny – co to jest?
Nie mam silnej woli, wiem, że mogę ulec pokusie wcześniejszego wydania z trudem zaoszczędzonych pieniędzy, dlatego wybrałam się banku, innego niż ten, z którego korzystam na co dzień. Założyłam w nim konto oszczędnościowe (bezpłatne) i zrezygnowałam z możliwości obsługi przez internet, zastrzegłam też, że nie chcę, aby przysyłano mi wyciągi. Wszystko po to, by nie kusiło i mile zaskakiwało kiedy zaistnieje prawdziwa potrzeba lub nadejdzie czas rezlizacji celu, na który oszczędzam. Poza tym, komu się chce chodzić do banku?
Jeszcze coś – dobrze, jeśli placówka banku mieści się daleko od naszych codziennych szlaków.
Metody proste, bezbolesne i skuteczne. Będę bardzo zadowolona, jeśli uda mi się zaoszczędzić na opłacenie całego pobytu nad morzem. Z bieżących środków zamierzam finansować wyżywienie i dziecięce zachcianki.
Jeśli macie inne pomysły, podzielcie się nimi, proszę.
bardzo fajna sprawa z tym awaryjnym kontem, jak mi się uda to jutro idę założyć konto AWARYJNE 🙂
Natomiast ja uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest systematyczne oszczędzanie. Teraz, gdy banki prześcigają się w proponowaniu swoim klientom narzędzi do automatycznego oszczędzania szkoda byłoby z nich nie skorzystać (sam, mam konto w ING, gdzie korzystam z programu Smart Saver, który za każdą transakcję kartą, przelewa część moich środków na rachunek oszczędnościowy).