Archiwa tagu: wychowywanie dzieci

Mój plan na wychowywanie dzieci, CEGIEŁKA NR 1 – CZYTANIE

Nawiązując do wstępnego postu dokładam pierwszą cegiełkę – CZYTAM DZIECIOM.

Czytanie

Książki zawsze były mi szczególnie bliskie. Kiedy urodziłam Syna chciałam, aby i w Jego życiu odgrywały ważną rolę. Jakby w odpowiedzi na te pragnienia wpadła mi w ręce książka „Wychowanie przez czytanie” (Irena Koźmińska, Elżbieta Olszewska). Obie Panie są inicjatorkami znanej akcji Cała Polska czyta dzieciom. Akcja z pozoru bagatelna, ale po głębszym zastanowieniu mająca OGROMNE znaczenie dla funkcjonowania tak jednostek jak i całego narodu. Główne motto akcji – CZYTAJ DZIECKU CODZIENNIE PRZEZ DWADZIEŚCIA MINUT. Kto z czytaniem ma problem, te dwadzieścia minut są dla niego dobrymi ramami, trzymającymi w obowiązku. Kto natomiast czytanie traktuje jak potrzebny życiu oddech, dwadzieścia minut jest dla niego sugestią. W każdym razie, w moim przypadku, książka usystematyzowała ogóle pojęcie, a przede wszystkim wewnętrzną potrzebę czytania dziecku.

Napiszę co w moim odczuciu, popartym doświadczeniem, daje czytanie.

  • Chwile spędzone z dzieckiem nad czymś przyjemnym, czym niewątpliwie jest wspólne czytanie, to malutkie cegiełki dobrych wspomnień.
  • Czytanie jest świetną pomocą w procesie wychowywania. We wspomnianej książce jest fragment, który mówi, że jeżeli zupełnie już zaniedbujemy rozwój naszych dzieci (świadomie bądź nie) przynajmniej im czytajmy, to dar na całe życie od nas, rodziców.
  • Dziecko, któremu dużo się czyta ma bogate słownictwo (sprawdzone i potwierdzone przez moje dzieci).
  • Świadomy dobór książek daje nam MOC naładowania dzieci wartościami. A wiadomo – czym skórka za młodu…

W praktyce u mnie wygląda to tak:

  • Dzieci zapisane są do biblioteki, którą odwiedzamy regularnie robiąc z wyprawy malutkie wydarzenie. Pierwsze wizyty w pełnym książek budynku polegały na wyciąganiu syna spod półek i kufrów i poszukiwaniu go pomiędzy szafkami. Dziś ma siedem lat i świadomie wybiera dla siebie książki nie kierując się kolorowymi okładkami, jak to ma miejsce w przypadku młodszej córki, ale poszukiwaną treścią.
  • Dzieci mają w domu swoje półki z książkami.
  • Co pewien czas wybieramy się do księgarni, w której mogą wybrać dla siebie jedną książkę, ale generalnie skupiamy się na bibliotecznych zbiorach.
  • Czytamy dzieciom CODZIENNIE, zwykle przed snem. Początki przygód z codziennym pełnym uwagi czytaniem, były trudne. Syn nie skupiał się w ogóle, bawił się, biegał, a ja uparcie siedziałam i czytałam. Po pewnym czasie przybiegał gdy usłyszał coś interesującego i wnikał w temat.
  • Czytamy głównie klasykę literatury dziecięcej, ale nie zapominamy o aktualnych trendach, choćby po to, aby dzieci miały wspólne tematy z rówieśnikami. Poza tym mamy wielu współczesnych pisarzy dziecięcych, z których twórczością warto dzieci zapoznać, np. znakomita Renata Piątkowska.
  • Przy różnych okazjach oprócz zabawek obdarujemy dzieci książkami.
  • Gdzie tylko możemy kładziemy książki, ale robimy to nie z obowiązku edukacyjnego, po prostu tak mamy.

Przeczytanych pozycji mamy wiele, większość to wartościowa literatura – postaram się zebrać tytuły w jednym miejscu, aby poszukujący rodzice mogli skorzystać z doświadczenia innych, praktykujących CZYTAJĄCYCH DZIECIOM RODZICÓW.

Mój plan na wychowywanie dzieci – WSTĘP

Dzieci zaczy­nają od te­go, że kochają swoich rodziców.                                                              Po pew­nym cza­sie sądzą ich.                                                                                                          Rzad­ko kiedy im wy­baczają.                                                                                                               – Oscar Wilde

Nie da się ukryć, jest w tym dużo prawdy. To trochę przygnębiające, ale jednocześnie pokrzepiające, przynajmniej wiemy czego możemy się spodziewać, a to zwiększa pole manewru i wymusza działania. Zakładam jednak, że powyższa myśl nie jest regułą i jako rodzicowi daję sobie prawo do kreowania dzieciństwa moich dzieci na miarę pierwszego wersu sentencji. Choć lepiej by brzmiało, gdybym prawo uczyniła obowiązkiem z racji spoczywającej na mnie odpowiedzialności za powołane życie.

Świadomość podjętego zobowiązania zmusza do starań, aby dzieciństwo moich dzieci stało się miejscem w ich wspomnieniach, do którego będą wracać w największą przyjemnością, aby na samą myśl o beztroskich czasach robiło im się ciepło i przyjemnie i wreszcie, aby mogły bez wahania kiedyś powiedzieć – Miałem super dzieciństwo!

Łatwo nie jest, a ogrom zadania jeśli je sobie uświadomimy, niekiedy przerasta i przeraża. Wychowywanie dzieci to praca na najbardziej odpowiedzialnym stanowisku świata. Panie i panowie dyrektorzy w wielkich korporacyjnych trybach mogą schować do kieszeni swój prestiżowy zakres obowiązków, to nic w porównaniu ze świadomym procesem wychowawczym. Odpowiedzialność jest o wiele większa i system premiowania inny, nie wspominając już o ocenach kwartalnych czy półrocznych. Zakres obowiązków rodzica to gigantyczna lista, której realizacja rozłożona jest na wiele lat, a cel pracy jest niewiarygodnie delikatną i złożoną strukturą, którą trzeba budować i formować, dokładać malutkie cegiełki starań i wygładzać je, zmiękczać, później utwardzać, aby uzyskać jednolity, niechwiejny efekt z zachwycającym wnętrzem.

Znam ludzi – rodziców, którzy pracują na etatach, prowadzą firmy, słowem zarabiają na życie lub „realizują się zawodowo” jak to teraz modnie jest powiedzieć. Zdarza mi się w rozmowach z nimi usłyszeć o osiągniętych sukcesach zawodowych, o satysfakcji, jaką daje praca zawodowa. Natomiast nigdy nie usłyszałam, ani nie przeczytałam wprost wypowiedzianych słów mówiących o sukcesach na płaszczyźnie wychowywania dzieci. Gdyby takowe się pojawiły, w moim odczuciu powinny brzmieć mniej więcej tak:

– moje dzieci są szczęśliwe

– moje dzieci kochają mnie

– moje dzieci kochają siebie

– moje dzieci szanują siebie i innych

– moje dzieci są roześmiane

– moje dzieci słuchają mnie w imię miłości, a nie strachu

– moje dzieci wiedzą, że jestem dla nich

– moje dzieci są wewnętrznie spokojne, ponieważ zapewniam im wysokie poczucie bezpieczeństwa i nie szczędzę miłości

– moje dzieci radzą sobie z życiem dzięki solidnym fundamentom, które im dałam (i nie mam na myśli dobrych szkół)

– z powodzeniem pracuję nad tym, aby dzieciństwo moich dzieci zbyt szybko i brutalnie się nie zakończyło, czyli dopóki mam na to wpływ chronię je przed złymi cechami świata otaczając dobrymi

– zakres moich rodzicielskich obowiązków zaplanowany jest tak, aby WŁAŚCIWIE wykorzystać czas dzieciństwa moich dzieci

To tak z grubsza, rozdrabniać się będę w kolejnych postach.

Biorąc powyższe pod uwagę doszłam do wniosku, że opracuję sobie swój „plan” na wychowywanie dzieci. Czasy, gdy dzieci wychowywały się niemalże same dawno minęły. Dziś, w erze wyścigu szczurów, kultu idealnej sylwetki, wewnętrznej pustki ubranej w ipody, iphony, rogowe okularki czy trampki noszone zimą, w erze, gdzie „JA” zanika przysypywane wszelkiej maści dietami, wskazówkami jak żyć, co jest trendy, a co nie, co daje natychmiastową przyjemność, a czym nie warto się zajmować lub wręcz należy atakować bo jest przestarzałe bądź typowe dla osób określanych jako „moherowe berety” – mam na myśli „współczesne” podejście do struktury rodzinny czyli mama+tata+dzieci – w erze pędzącej donikąd, DZIECI TRZEBA WYCHOWYWAĆ, aby dać im NORMALNE podstawy. Dobre podstawy, tak jak w matematyce, ułatwiają dalsze, dorosłe życie. Pomagają cenić życie, jako coś wyjątkowego i dalekiego od produktywnego podejścia, co bezustannie nam się wmawia chociażby zalewem reklam sugerujących, że NIE MAJĄC, NIE DA SIĘ BYĆ.

Co to jest wychowywanie dzieci?

Rozumiem je, jako ogół zamierzonych i niezamierzonych działań, będących w zgodzie z ukształtowanym JA rodzica, mających na celu zbudowanie solidnego JA dziecka.

Solidne JA dla mnie, to system wartości z definicji będących dobrymi.

Ponadto wychowywanie, to napełnianie dziecka maksymalną ilością ciepła i miłości oraz praca nad poczuciem bezpieczeństwa. Ross Campbell w książce „Sztuka zrozumienia, czyli jak naprawdę kochać swoje dziecko” napisał o naczyniu miłości, które u dziecka powinno być zawsze pełne. To my, rodzice, mamy je stale napełniać poprzez bezwarunkową miłość. Na marginesie, książka godna polecenia jako świetne narzędzie pomagające w wychowywaniu dzieci.

Przechodząc do konkretów – nie jestem idealną matką, popełniam mnóstwo błędów wychowawczych, ale to mnie nie zniechęca (no, może czasami). Nie chcę działać po omacku, potrzebuję wskazówek w rodzaju poradnika, których nota bene jest wiele, ale generalnie radzą one jak rozmawiać z dzieckiem, jak je wspierać, kochać, itp. Naturalnie to sedno sprawy, ale ja jeszcze potrzebuję rad w rodzaju – co mogę zrobić, aby poprzez cegiełki konkretnych działań wyłożyć dzieciństwo moich dzieci ciepłymi wspomnieniami. Pomysłów mam wiele i dlatego postanowiłam je zapisać przede wszystkim dla siebie, aby móc się do nich odwoływać w chwilach zwątpienia.