Nie znam dziecka, które nie lubi rosołu. Właściwie dzieci, które znam, z zup tolerują jedynie rosół i pomidorową, ewentualnie zupy bez nazw, ale z przedszkola. No, może poza jednym wyjątkiem. Syn znajomych (3 lata) zjada wszystko, dosłownie wszystko. Przy okazji wspólnego spotkania i towarzyszącego mu grillowania, zanim dostał kiełbaskę, zdążył wylizać wlany wcześniej na talerz ketchup. Sugerowałam koleżance, aby nakręciła filmik zatytułowany „jak powinno jeść dziecko” i udostępniła go na youtubie:)
Moje dzieci nie różnią się wiele od tych „współczesnych”, zatem rosół musi co jakiś czas pojawić się na stole. Aby był wartościowy, gotuję go na mięsie drobiowym (udka kulinarne, skrzydełka z indyka) i wołowym (pręga). Oczywiście dodaję warzywa. Z tego wszystkiego zjadany jest makaron z płynem, najlepiej przelanym przez sitko zatrzymujące listki pietruszki. Chyba, że zagrożę, że nie będzie bajki:)
Aby jednak, mimo wszystko, coś sensownego trafiło do małych brzuszków, mięso staram się wykorzystywać na kilka sposobów. Oto trzy z nich:
- MIELONA WOŁOWINA – wołowinę rozdrabniam w robocie kuchennym razem z ugotowaną marchewką i podaję z tłuczonymi ziemniakami (pamiętam ten smak z przedszkola)
- PIEROGI – wołowinę, drób i wszystkie warzywa rozdrabniam w robocie, na patelni rozgrzewam olej i podsmażam cebulkę. Wrzucam rozdrobnione mięso, doprawiam solą i pieprzem, chwilę smażę i farsz na pierogi gotowy
- KROKIETY W NALEŚNIKACH – farsz przygotowuję identycznie jak do pierogów, smażę naleśniki bez cukru za to z solą, nadziewam je, zwijam i podsmażam na maśle. Smakują wybornie z sałatką Colesław, to znaczy dorosłym smakują, dzieci jedzą je ze startą surową marchewką
Niezaprzeczalnym plusem powyższego jest – NIE MARNUJĘ JEDZENIA!