Komar, komar, chuda mucha, komar, komar, ma pół brzucha…
Taką piosenkę nuciła ostatnio moja Córeczka. Treść zapadła mi w pamięć i zawsze gdy ukąsi mnie to małe, podłe Coś, przypominają mi się, bądź co bądź, te obelżywe z punktu widzenia komara słowa.
Swoją drogą, komary w tym roku oszalały, łamią wszelkie do tej pory obowiązujące zasady, czyli gryzą przez cały dzień, a nie przeważnie wieczorem, atakują na słońcu, a nie raczej w cieniu i są wszędzie! Na ukąszenia reagujemy różnie, zdarza się, że pojawia się zwykły swędzący bąbel, ale zdarza się również wielka, twarda i bolesna gula. Nie wiem od czego to zależy, ale wiem, że przyjemnie nie jest. A ponieważ komary lubią mnie w jakiś szczególny sposób, a ja nie cierpię wszelkich psikadeł, pozostaje mi starać się ich unikać lub łagodzić skutki niechcianych spotkań. Szukając rozwiązań w internecie, przetestowałam kilka na sobie, dochodząc do wniosku, że nie ma jednej, skutecznej domowej metody dla wszystkich, no może poza Fenistilem dostępnym w aptece, ale ten jest dość kosztowny i… chemiczny.
SODA + WODA
W moim przypadku sprawdziła się woda z sodą – do 1/2 filiżanki przegotowanej, chłodnej wody wsypałam około 1/2 łyżeczki sody, wymieszałam i wacikiem smarowałam ukąszenia. Przestało swędzieć i boleć od razu.
SOK Z CYTRYNY
Zupełnie natomiast nie sprawdził się sok z cytryny, spowodował zaczerwienienie i zwiększył dolegliwości.
SPIRYTUS SALICYLOWY
Spirytus salicylowy też nie zdał egzaminu, szczypało i zwiększyło się zaczerwienienie.
SUROWY ZIEMNIAK
Plaster surowego ziemniaka pomógł, ale nie w takim stopniu jak soda.
CEBULA
Cebuli nie próbowałam ze względu na intensywny zapach.
ZAPOBIEGANIE UGRYZIENIOM PRZEZ KOMARY
Z innych metod, bardziej naturalnych i przy okazji dekoracyjnych, dobrze jest hodować i ustawiać na balkonach lub parapetach pelargonie, bazylię i pomidory. Komary nie lubią intensywnego zapachu tych roślin i podobno omijają je szerokim łukiem. Myślę, że coś w tym jest, ponieważ od wiosny nie pozbawiłam życia ani jednego insekta w mieszkaniu, a balkon pełen mam tych roślin.
Ostatni sposób podoba mi się najbardziej – choć nie nadaje się do zastosowania przez mieszkających w blokach – dobrze jest sprowokować do zamieszkania w okolicy domu… NIETOPERZE. Prowokacja ma się odbyć poprzez zawieszenie w pobliżu drewnianych domków 🙂 Podobno, jeden taki fruwający nietoperz potrafi zjeść do 1000 komarów w ciągu godziny!!! Gdzieś wyczytałam, że w jednej z sieci włoskich supermarketów w ciągu miesiąca sprzedano ponad 12 tysięcy domków dla tych ssaków.
A co z wplątywaniem się we włosy, którego tak bardzo obawialiśmy się w dzieciństwie?! 🙂
J