Jak kupować i nie przepłacać? To łatwiejsze niż się wydaje. Poniżej podaję sposoby wypróbowane przez siebie.
- Kupując w supermarketach kieruję swój wzrok na półki znajdujące się poniżej i powyżej jego linii, wyszukując produktów tańszych, ale równie dobrych co te, wbite nam do głów przez reklamy (11 pułapek w supermarketach).
- Owoce i warzywa kupuję na targach, są smaczniejsze i tańsze, wyjątkiem są owoce cytrusowe, które w sezonie, czyli zimą, kupuję najczęściej w Biedronce. Nie mam o tym sklepie najlepszego zdania (kiedyś napiszę dlaczego), ale akurat cytrusy mają świeże i pyszne.
- Nie wyrzucam niedojedzonych posiłków, zamrażam je, aby później móc odgrzać. Oszczędzam w ten sposób na przyszłych daniach.
- Robię jadłospis i listę zakupów i trzymam się ich ściśle.
- Mrożę bardzo dużo sezonowych warzyw i owoców, dzięki temu zimą mam tanie składniki do przygotowywania posiłków.
- Mięso – mam rodzinę w małym miasteczku, gdzie ceny są znacznie niższe; będąc z wizytą robię spore zapasy, które następnie zamrażam. Wiem, że nie każdy ma takie możliwości, ale zasugerować można. Jako ciekawostkę cenową mogę podać cenę udźca wołowego – u siebie musiałabym zapłacić 36 zł/kg, w małej miejscowości 25 zł/kg. Poza tym, często takie mięso jest znacznie zdrowsze dlatego, że dociera do ubojni bezpośrednio od małego rolnika, a nie z wielkiej fermy, jak to mam miejsce w przypadku mięsa sprzedawanego w marketach.
- Chemia gospodarcza – promocje w supermarketach wcale nie są takie super, wystarczy sprawdzić ceny na Allegro. Proszki do prania, płyny po płukania tkanin, kostki do zmywarki, kupuję właśnie tam.
- Książki – zawsze kupuję za dużo, to moja słabość, i w tym przypadku moje poszukiwania również zawiodły mnie na Allegro. Jest ZNACZNIE taniej niż w popularnych, dużych sklepach.
- Elektronika – to samo, kupuję w internecie, w sprawdzonych sklepach.
- Zabawki – staram się nie kupować tych na baterie, unikam taniej (jednorazowej) chińszczyzny, kupuję najlepsze na jakie mnie stać, aby później móc je odsprzedać.
- Posiłki – poza zaplanowanymi wyjściami do restauracji jadamy w domu, do pracy i szkoły zabieramy drugie śniadanie przygotowane samodzielnie.
- Wychodząc na spacery z dziećmi, zawsze zabieram własne jedzenie (naprawdę nie musi to być kawior i trufle, wystarczą bułeczka i owoc) i prawie nigdy nie zabieram pieniędzy. Oszczędzam i mam argument na dręczące pojękiwania typu „kup”, po prostu mówię, że nie mam pieniędzy. Poza tym unikam podawania dzieciom śmieciowego jedzenia.
Jakie są Wasze sposoby na oszczędne wydawanie pieniędzy?